Wywiad z Krzysztofem Gawar?
Dodane przez Omett dnia 26 listopad 2011 02:35:04
Szkoli? si?, zdobywa? do?wiadczenie i ko?czy? kolejne kursy po to, by kiedy? obj?? pierwszoligowy zespó? na d?u?ej. Ale los jego karier? trenersk? pokierowa? inaczej. W Legii, jak sam liczy, sp?dzi? ??cznie oko?o pi?tnastu lat, z tego prawie dziewi?? jako trener. I niewiele ponad miesi?c jako trener pierwszego zespo?u. „Krzysztof Gawara o mistrza nam si? postara” - ?piewali swego czasu pe?ni wiary kibice na ?azienkowskiej. Teraz postara? si? musi raczej o prac?, bo w?a?nie kilka dni temu podzi?kowano mu w czwartoligowym Huraganie Wo?omin, gdzie pracowa? przez ponad pi?? lat.

Z Krzysztofem Gawar? spotykamy si? w wo?omi?skim pubie sportowym „El Pico”. I s?uchamy jego opowie?ci o trenerach Smudzie i Okuce, o Robercie Lewandowskim. A tak?e o uniwersalnych problemach w ni?szych polskich ligach.
Rozszerzona zawartość newsa
Zna pan takie powiedzenie: „kto pod kim do?ki kopie, ten sam w nie wpada”?
Oczywi?cie, ?e znam, jak ka?dy z Polaków. I wiem chyba te?, do czego pan zmierza.

Jak to by?o z trenerem Smud?? Po tym jak zosta? zwolniony z Legii w 2001 roku mówi?, ?e Gawara – asystent, najbli?szy wspó?pracownik – nieustannie kopa? pod nim do?ki. A pó?niej, prowadz?c ju? Piotrcovi?, zasugerowa?, ?e móg?by pan znale?? zatrudnienie u Bogus?awa Cupia?a...
Dlaczego?

Bo zna si? pan na kablowaniu.
(?miech) No to ju? wszystko wyja?niam. To by?o tak: zaraz po zwolnieniu trenera Smudy kto?, chyba dziennikarz, zapyta? mnie, jak Legia jest przygotowana fizycznie. Ja, zreszt? zgodnie z prawd?, odpowiedzia?em ?e trudno powiedzie?, bo w trakcie gier kontrolnych pierwsz? po?ow? gra? jeden sk?ad, a drug? zupe?nie inny. Smuda podobno potraktowa? t? wypowied? jako podwa?enie jego kompetencji i to nasili?o jego reakcj?. Ja na pocz?tku odpowiada?em na jego docinki, broni?em si?, ale pó?niej stwierdzi?em, ?e najlepiej odci?? si? od tego wszystkiego. Zreszt? w 2004 roku spotkali?my si? na kursie trenerskim i dosz?o mi?dzy nami do porozumienia.

Czyli teraz jeste?cie „przyjacio?y”...
A? tak bym tego nie uj??. Nie dzwonimy do siebie, nie spotykamy si? regularnie. Ale jak si? widzimy na jakiej? konferencji, to „cze??” sobie zawsze powiemy. Ale wie pan, co mnie najbardziej zdziwi?o? Jak jeden z dziennikarzy napisa?, ?e ja nieprzypadkowo zaczynam cieplej mówi? o Smudzie akurat wtedy, gdy zosta? selekcjonerem.

Nie ?udzi? si? pan? Nie mia? nadziei, ?e Franz mo?e jednak zadzwoni?
Chyba Pan sobie ?artuje?! Po tym wszystkim, co mi?dzy nami zasz?o on mia? zaproponowa? mi jak?? posad? w kadrze? Pewne rzeczy da si? zamaza?, ale nigdy si? ich nie usunie. Poza tym ja w Legii niemal przez ca?y czas by?em asystentem, to chyba troch? za ma?o jak na prac? z reprezentacj?.

W Legii jako trener pierwszego zespo?u, asystent oraz trener rezerw pracowa? pan prawie dziewi?? lat. Który okres wspomina pan najmilej? Chyba Kubickiego, bo on zawsze stawa? po pana stronie...
Rzeczywi?cie, z Darkiem wspó?pracowa?o mi si? ?wietnie. Zreszt? ten okres by? bardzo owocny – Legia gra?a ?adnie dla oka, a W?odarczyk i Saganowski strzelali wiele bramek. Ale najciekawiej by?o za trenera Okuki. On w czasie treningów i odpraw mówi? do pi?karzy mieszanin? ró?nych j?zyków. Wiadomo, jak to Serb, angielskim nie w?ada? najlepiej. Jako pi?karz sp?dzi? cztery lata w Szwecji i ten j?zyk do?? dobrze zna?. Do tego odrobina rosyjskiego i kilka polskich s?ów, które pod?apa?. Kto? musia? te jego wypowiedzi t?umaczy? i pad?o na mnie.

Dawa? pan rad??
Jako? musia?em. Znam nie?le angielski, troch? w?adam rosyjskim, a jako pi?karz siedem lat swojej kariery sp?dzi?em w Finlandii. Tam w dru?ynie mieli?my ch?opaków znaj?cych te? szwedzki, do tego Anglika, Brazylijczyka, Rosjanina i Esto?czyka. Z ka?dym musia?em si? dogada?, wyrabia? si? automatyzm. Zreszt? w Finlandii ucz?szcza?em te? na kurs j?zyka szwedzkiego.

Powiedzia? pan kiedy? w „Gazecie Wyborczej”: „Po to si? kszta?ci?em, po to ko?czy?em kurs trenera I klasy, by kiedy? samodzielnie prowadzi? zespó? w pierwszej lidze”. Tymczasem po króciutkich epizodach w Legii pó?niej samodzielnie prowadzi? pan ju? tylko Huragan Wo?omin, z którego w?a?nie po ponad pi?ciu latach pana zwolniono. A Huragan gra? ci?gle w nowej czwartej lidze...
Oczywi?cie, ?e chcia?bym jeszcze pracowa? gdzie? wy?ej, mam zreszt? aktualn? licencj? na now? drug? lig?. W czasie tych pi?ciu lat mia?em zreszt? oferty pracy z tego w?a?nie szczebla rozgrywek, podobnie jak z drugiej ligi fi?skiej. Ale w mi?dzyczasie zosta?em dyrektorem wo?omi?skiego OSIR-u, poza tym ja tutaj mieszkam, tutaj mam rodzin?. Cho? nie ukrywam, ?e wielu znajomych mówi?o: „Po co tu tyle siedzisz? Rusz si?, rozwijaj.”

Rozmawia?em z kilkoma osobami zwi?zanymi z klubem. Niektórzy chwal? pana prac?, ale cz?sta jest te? opinia: „Nic tutaj po nim. Pi?? lat pracowa?, a dru?yna nie posz?a do przodu”.
By? taki jeden go??, który ca?y czas mi ubli?a?. Zagadywa? na Gadu-Gadu, pisa? na Facebooku. Z pocz?tku próbowa?em rozmawia?, wyja?ni? mu co?, ale nie mia?o to sensu. Bo on si? zna tyle, co przyjdzie i poogl?da mecz, popijaj?c browara.

Czyli by? pan niszczony przez jednego niemi?ego cz?owieka. Zupe?nie jak Polacy, gdy id? gra? za granic?...
Nie, to nie tak. By?y oczywi?cie kwestie du?o wa?niejsze. Ja chcia?em tym ch?opcom pokaza?, na czym polega w?a?ciwy trening. Nigdy nie podchodzi?em te? do nich lekcewa??co, nie mówi?em, ?e ja to gra?em kiedy? w ekstraklasie, a wam do niej dzi? tak du?o brakuje. Mia?em u siebie grup? 7-8 ch?opaków, którzy do treningu podchodzili powa?nie i bardzo si? starali, czynili post?py. Jeden z nich, Adam Pazio, jest teraz w M?odej Ekstraklasie Polonii. A to wszystko byli ch?opcy, którzy uczyli si?, studiowali, pracowali, niekiedy jedno i drugie. Nie mogli skupi? si? tylko na pi?ce, bo za gr? dostawali symboliczne wynagrodzenie. Oczywi?cie byli te? tacy, którzy po pewnym czasie s?dzili, ?e mog? robi? to, co im si? ?ywnie podoba. Do tego w ostatnim sezonie dosz?o do nas kilku nowych pi?karzy, którzy nie identyfikowali si? z pozosta?ymi. Doje?d?ali na trening samochodami, nie przebierali si? w szatni. To mój zespó? troch? rozbi?o.

Wyprowadzi?by pan psa na boczne boisko, na którym zdarza?o wam si? trenowa??
Wie pan, fatalna infrastruktura jest powa?nym, do tego uniwersalnym problemem polskiego futbolu, zw?aszcza w ni?szych ligach. Na g?ównej p?ycie mog?em robi? zaj?cia tylko raz w tygodniu, do tego raz trenowali?my na sztucznej murawie w pobliskim mie?cie. A tak pozostawa?o nam biega? po bocznej p?ycie, a tam dziury, piach po kolana. Z jednej strony cieszy?o mnie zaanga?owanie moich ch?opców, z drugiej ba?em si?, ?e który? z powodu nadmiernej ambicji dozna powa?nej kontuzji. Niestety na czym? takim nie nauczy si? ch?opaka rzeczy podstawowych, takich jak podanie, przyj?cie. Przez to wielu pó?niej, w seniorach, ma zaleg?o?ci. Ludzie my?leli, ?e Gawara dokona cudu, zbuduje zespó? graj?cy pi?knie, maj?cy swój styl, prezentuj?cy pi?k? techniczn?. A przecie? Xavi i Iniesta nie byliby tu gdzie s?, gdyby trenowali w takich jak my warunkach. Teraz, gdy Huragan obj?? ju? nowy trener, na boisku bocznym jest pi?kna, sztuczna murawa. D?ugo o to zabiega?em i troch? ?a?uj?, ?e nie mog? zobaczy? jak moi pi?karze na niej trenuj?. Poza tym losami mojej dru?yny praktycznie nikt si? nie interesowa?.

Chodzi panu o miasto?
Miasto nas wspiera?o, cho? oczywi?cie mog?oby godniej. Mam jednak na my?li przede wszystkim media. Nie jest chyba normalna sytuacja, w której du?o wi?cej miejsca po?wi?ca si? Lidze Szóstek ni? miejskiej dru?ynie, prawda?

S?ysza?em, ?e pan by? za spokojny na ?awce, ?e przez 90 minut sta? jak ?obanowski...
I to jest w?a?nie rzecz, której nie rozumiem u was, dziennikarzy. Ale nie tylko u was. Panuje takie przekonanie, ?e trener musi skaka?, biega? przy linii, krzycze?. ?e tylko tak zdob?dzie poklask pi?karzy. ?e ci zaczn? gra? dopiero wtedy, jak on rzuci bidonem. A to nieprawda, bo najwa?niejsze jest, by trener do pi?karzy potrafi? dotrze? a czasem jedna cicha uwaga jest lepsza ni? sto wykrzyczanych s?ów. A takie ci?g?e opieprzanie mo?e te? pi?karzy peszy?.

Zna pan Paw?a Zarzecznego?
Tak, znamy si?. A dlaczego pan pyta?

W jednym ze swoich felietonów zasugerowa? niedawno, ?e jest pan przyk?adem szkodliwego wp?ywu polityki na sport. Sprawdzi?em, rzeczywi?cie prac? w o?rodku straci? pan krótko po zmianie burmistrza. A teraz podzi?kowano panu w klubie...
Co? tam si? dzia?o, ale zostawmy to. Na ten temat nie chcia?bym nic mówi?.

Wró?my jeszcze do Legii, w której sp?dzi? pan tyle lat. Kto by otwiera? pana prywatny ranking najwi?kszych zmarnowanych talentów? Maciej Sawicki?
Raczej nie. Maciek by? solidnym napastnikiem, któremu jednak bardzo brakowa?o szybko?ci. Chyba wymieni?bym przede wszystkim Mariusza Zganiacza. On przyszed? do nas, gdy Legia by?a w kryzysie, od pocz?tku si? wyró?nia? i szybko zacz?? ?wiczy? z pierwsz? dru?yn?. Ale o dziwo „sodówka” mu nie odbi?a bo ci?gle ci??ko pracowa? i by? bardzo uczynny. Mariusz na pewno móg? osi?gn?? wi?cej.

By? jeszcze za pana kadencji w rezerwach jeden napastnik. Wysoki, chudy, brunet. W Legii szybko go odstrzelili?cie, oddali?cie do Znicza. A on kilka dni temu ?wietnie zagra? z Bayernem.
Robert Lewandowski mia? pecha. W tamtym okresie trafili te? do nas Adrian Paluchowski i Jakub Polniak. Ta trójka ze sob? rywalizowa?a w rezerwach, a pierwsza dru?yna napastników nie potrzebowa?a. Tam dominowali wtedy obcokrajowcy.

Naprawd? nie by?o wtedy wida?, ?e Robert mo?e a? tyle osi?gn???
Uderzenie ju? wtedy mia? ?wietne, i to z obu nóg, do tego bardzo dobry timing w grze g?ow?. Ale umówmy si?, sprinterem to on nigdy nie by? i nie jest, tak? Po prostu s? dwa typy pi?karzy – jeden jest szybki, b?yskotliwy, ?wietny technicznie i tu zdecydowanie ?atwiej jest w bardzo m?odym wieku odkry? przysz?? gwiazd?. A drugi rodzaj to chocia?by przyk?ad Roberta.

Cofnijmy si? jeszcze na koniec do pana pi?karskiej kariery. Troch? paradoksalnie ni? los pokierowa?. Gra? pan w Lechii Gda?sk, Ruchu Chorzów za trenera Lenczyka, wreszcie przez trzy lata w Legii. Ale, ?eby zdoby? mistrzostwo kraju, musia? pan wyjecha? do fi?skiego Tampere...
My wtedy sprawili?my sensacj?! Dopiero drugi sezon po awansie do najwy?szej ligi, a tu Tampere uciera nosa faworytom. Za nami byli wszyscy wielcy – HJK, Haka i Mypa. Mówi? co? panu te nazwy?

Rozmawia? JAKUB RADOMSKI

?ród?o: weszlo.com